Dobiegający końca Rok świętego Brata Alberta, stanowi doskonałą okazję do ponowienia pytania, które w dniu kanonizacji Alberta Chmielowskiego, polskim pątnikom postawił Jan Paweł II. Papież, określając Brata Alberta „apostołem swoich czasów”, zapytał o to „Co nam mówi jego wyniesienie na ołtarze dzisiaj?”
Chociaż pamiętne słowa wybrzmiały 12 października 1989 r., to również my, mimo upływu czasu, ponawiamy papieskie pytanie, jednak czynimy to w kontekście osób
w podeszłym wieku. Dlatego pytamy o to: „Co św. Brat Albert Chmielowski ma do powiedzenia seniorom?
Wiadomo, że nasz bohater lata młodzieńcze spędził na pracy malarskiej. Był człowiekiem światowym, stałym bywalcem salonów. Niestety, młodzieńcza porywczość szybko została szybko powstrzymała. Po przegranej przez powstańców styczniowych bitwie pod Mełchowem dostaje się do rosyjskiej niewoli, gdzie w wieku 18 lat, bez środków znieczulających przeżył amputację lewej nogi. Po latach mówił o tym wydarzeniu
w następujący sposób: „Przeczuwałem rychłą śmierć, a jednak zamiast myśleć o duszy,
o wieczności, komponowałem piękne obrazy”.
Amputacja nogi, rekolekcje oparte na duchowości św. Ignacego Loyoli oraz lektura pism św. Jana od Krzyża doskonale przygotowały Brata Alberta do niesienia pomocy ludziom odrzuconym, bezdomnym oraz osobom w podeszłym wieku. To zaskakujące, ale wewnętrzna przemiana stałego bywalca salonów, dokonała się poprzez chorobę, duchowe cierpienie
i rozważanie idei zawartych w pismach św. Franciszka z Asyżu i św. Jana od Krzyża.
Poruszony duchową lekturą Adam, zaczyna odnawiać opuszczone przydrożne kapliczki i figury na Podolu. Ponadto, konserwuje zabytkowe obrazy w tamtejszych świątyniach. Odkrywając w sobie charyzmat społeczny, udaje się do wiejskiej ludności zamieszkującej Podole. Nauczaniu ekonomicznemu towarzyszy zawsze uświadamianie religijne i patriotyczne.
W Krakowie dokonuje się ostateczny przełom w życiu Adama, który zalicza się do grona osób usilnie poszukujących własnego miejsca w życiu, nawet za cenę największych wyrzeczeń. To w Krakowie pada słynna sentencja: „umarł Adam Chmielowski, a narodził się Brat Albert”. Tak mógł postąpić człowiek, w którego życiu kluczową rolę odgrywały trzy kluczowe wartości: Bóg, Ojczyzna i sztuka. Miłość do ojczyzny pchnęła Alberta w szeregi powstańcze, naznaczając jego byt trwałym kalectwem. Umiłowanie sztuki, której oddał się całkowicie, doprowadza go jednak do przekonania, że należy ją budować na prawdzie i pięknie. To przebywanie ze sztuką pomogło Albertowi odnaleźć drogę do największej miłości swojego życia – Boga.
Znawcy tematyki twierdzą, że piękno natury zaprowadziło Brata Alberta do odkrycia wizerunku Boga w człowieku cierpiącym, wzgardzonym i wykluczonym społecznie. Od tego momentu nieustannie myśli o poświęceniu się I służbie na rzecz drugiego człowieka. Obmyślana koncepcja szybko materializuje się i wyraża w prostej zasadzie: „Oddaj się całkowicie na służbę drugim. Bądź dobry i oczywisty w swej dobroci, jak chleb powszedni. Nie goń za szczęściem, ale pragnij z całego serca szczęścia dla innych. Nie szukaj mądrości, ale pozwól się nauczać. Tracąc siebie – odnajdziesz życie wieczne, dając – zyskasz wszystko, cierpliwie służąc – staniesz się otwarty na prawdziwą mądrość”.
Patrząc na św. Brata Alberta, który nawet w wieku senioralnym, pomimo niepełnosprawności, służy wsparciem drugiemu człowiekowi, możemy autentycznie powiedzieć, że „młodość to stan ducha”. W tej perspektywie zupełnie inaczej zaczyna rozumieć się słowa o byciu dobrym jak chleb, „który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeżeli jest głodnym”.
Drogi Seniorze, postawa Brata Alberta przekonuje nas o tym, że nawet w trudnych okolicznościach, nie ma sytuacji bez wyjścia. Brat Albert podpowiada nam, że w chwilach trudnych, ciężkich, należy znaleźć, być może odświeżyć swoje pasje. Wiemy też, że postawa jaką reprezentował nasz święty w kwestii przezwyciężania chorób i cierpienia, daleka była od narzekania.
Albert Chmielowski podpowiada nam również, że na każdym etapie życia powinna towarzyszyć człowiekowi dobra lektura. Ponadto, któż lepiej, niż liczący każdy grosz emeryt, nauczy młodego człowieka oszczędzać pieniądze? Ilu dziadków i babć uczy swe wnuki miłości do Boga, polskiej tradycji i właściwego rozumienia patriotyzmu? Z pewnością nie jeden senior rozbudził w swych wnukach liczne pasje.
Na koniec pozostaje pozostawić pytanie o to, czy warto mimo przypadłości wieku podeszłego, podjąć wezwanie Brata Alberta? Odpowiedź niejako narzuca się nam samoistnie. Podpowiada ją nam kard. Karol Wojtyła, który we wrześniu 1967r. pisał: „Ta postać wciąż daje wielkie świadectwo, nie dezaktualizuje się, wciąż trwa to wielkie świadectwo jego życia, jego trudu, jego posłannictwa”.