702457


Cóż można napisać ciekawego o tym zwyczajnym i znanym każdemu meblu? Można skupić się na wyglądzie, czyli kolorze i kształcie. To jednak nie będzie przedmiotem naszego zainteresowania. Można zwrócić uwagę na kunszt wykonania, bądź jakość materiału, z którego jest zrobiony. To także nas dziś nie będzie zajmowało. Można wreszcie pochylić się odrobinę nad użytecznością tego mebla
w dzisiejszych czasach i to właśnie stanie się myślą przewodnią niniejszego tekstu. Czy stół jest istotnym elementem w ludzkim życiu?

         Zacząłem celowo odrobinę z żartem, choć wspomniany temat wbrew pozorom nie jest wcale błahy. Po setkach odwiedzin kolędowych mogę śmiało napisać, że
w wielu domach właśnie stół bywa zastępowany ławą, czy jeszcze jakimś bardziej rekreacyjnym meblem. Coraz mniej widać stołów, coraz mniej krzeseł, na których przy stole można zasiąść. Zaś w konsekwencji coraz mniej możliwości prawdziwego spotkania i bycia ze sobą, choćby w rodzinie. W wielu domach kanapa i ława zastępuje stół i krzesła, a rodzinne spotkanie i wspólna rozmowa zamienia się
w oglądanie telewizji. Niby nic nowego, ale ta prosta zmiana umeblowania mówi więcej o współczesnym człowieku niż godzinowy wykład profesora psychologii.

         Dawniej bywało tak i pamiętam to także w własnego domu rodzinnego.
W tygodniu wszyscy byli zabiegani. Rodzice do pracy, dzieci do szkoły. Wszyscy wracali o różnych godzinach, często zmęczeni i podenerwowani. Każdy myślał
o tym, żeby choć trochę odpocząć i zabrać się do dalszych obowiązków. Rodzice zajmowali się domem i obejściem, a także naganianiem dzieci do nauki. Dzieci natomiast robiły wszystko, by zeszyty i książki omijać szerokim łukiem. Ale między szkołą, pracą i dalszymi zajęciami był wspólny obiad. Zawsze, gdy tylko było to możliwe, zasiadaliśmy razem przy stole i to właśnie wtedy był czas, aby porozmawiać, zapytać o różne sprawy. Był czas na to, aby ze sobą zwyczajnie BYĆ! Nawet jeśli ów posiłek był późno, bo tata musiał dłużej zostać w pracy, to wszyscy
z radością schodzili się do stołu ze swoich pokoi.

         Celowo opisuję wszystko dość obrazowo, aby każdy czytający mógł przypomnieć sobie własny dom rodzinny i wspólne biesiady, których w dzisiejszym świecie zupełnie się nie rozumie. Dziś wszystko musi być szybko. Fast food. To znak naszych czasów. Oprócz tego, że ma być szybko, to jeszcze często w samotności. Przed telewizorem czy komputerem. Nawrzucać w siebie pożywienia na dziś, a jutro będzie kolejna porcja. Dzisiejsze żywienie wygląda trochę jak kupowanie
w hipermarkecie. Ma być dużo, szybko, tanio i najczęściej tandetnie. Spożywanie posiłków przestało być celebracją, a stało się wyłącznie jedzeniem. Nie uczy się młodego pokolenia jak ułożyć sztućce, szkło, talerze. Gdzie powinien usiąść gość,
a gdzie gospodarz. Jak należy podać ciasto, a jak owoce. Wielu pomyśli, że czepiam się szczegółów. Jednak to w tym właśnie było piękno każdego stołu oraz to, że każdy posiłek, a przynajmniej ten ważniejszy miał swój niezastąpiony dziś niczym koloryt. Przy odpowiednim wystroju stołu i podaniu posiłku z pewnością był również i czas, aby rozmawiać o sprawach istotnych dla rodziny, sąsiedztwa, Kościoła i świata. Była odpowiednia atmosfera, która dziś niestety jest często tylko wspomnieniem. Nawet wówczas, gdy tematy podejmowane przy stole były z gatunku ciężkich to i tak obecność całej rodziny dawała szanse na rozwiązanie niejednego dylematu czy kłopotu.

         Stół jednak to nie tylko dom i posilanie swojego ciała. Przecież to właśnie na stole, zwanym ołtarzem, w każdym kościele na świecie możemy posilić własnego ducha i umocnić wiarę. Budujemy relację z Panem Bogiem gromadząc się właśnie wokół stołu-ołtarza. Tak jak w domu rodzinnym to właśnie stół nas powinien spajać
i łączyć. To właśnie wokół niego powinniśmy rozwiązywać nasze rodzinne problemy i troski. Podobnie rzecz się ma z ołtarzem. Tym naszym, kościelnym, parafialnym. Tak jak wspólny posiłek daje możliwość bycia ze sobą, tak i Eucharystia łączy każdego, który nią się karmi z innymi ludźmi i samym Bogiem. Czyż to nie piękne porównanie? Tu stół i tam stół, a wszędzie gdzie się znajdzie, daje możliwość tworzenia prawdziwej jedności i budowania życzliwej relacji, czyli miłości.
Z Bogiem i ludźmi.

         Osobiście uważam, że wiele problemów we współczesnej rodzinie i w życiu osobistym każdego człowieka bierze się właśnie z braku stołu w codziennym życiu. Tego domowego i tego w kościele – ołtarza. Warto może zaapelować w tym miejscu do wszystkich czytelników i ich najbliższych, aby powrócili do celebracji posiłków przy stole. Posilając własne ciało w zaciszu rodzinnym i w towarzystwie najbliższych, jak i własnego ducha w parafialnym kościele, przy ołtarzu z całą rodziną parafialną. Trzeba nam wrócić do sprawdzonych wzorców wychowania, w których to właśnie stół był meblem stałym, ważnym, trwałym i spajającym wszystkich wokół, jak żadem inny.

         Pewnie niejeden z czytelników w duchu pyta: Czy z tego księdza taki idealista? W dzisiejszych czasach? To nie możliwe! Z takimi właśnie opiniami często się spotykam. Przecież nie może być to takie proste i oczywiste. Wystarczy zasiąść do stołu, aby rozwiązać wszelkie problemy? Wystarczy pójść na Mszę św., aby życie samo nam się poukładało? Być może życie faktycznie nie jest, aż takie proste, ale trzeba jednak włączyć wyobraźnie i pomyśleć. Czy rodzina, która widuje się tylko przy telewizorze jest w stanie zbudować jakąkolwiek więź? Czy małżonkowie mijający się ciągle w drzwiach i rozmawiający nieustannie tylko przez telefon, mogą zbudować prawdziwą relację, opartą na miłości? Wydaje się to zupełnie niemożliwe. Czy można wyobrazić sobie chrześcijanina tylko z nazwy? Tzw. wierzącego
i niepraktykującego? Bez spotkania z Bogiem przy stole Eucharystii, każdy wierzący człowiek traci zasilanie. Nie bez przyczyny powtarza się w kościołach słowa, że Eucharystia jest źródłem i szczytem życia każdego chrześcijanina. Bez niej więdniemy i usychamy. Obumiera też nasza wiara i wspólnota z Bogiem i drugim człowiekiem. Niestety tej powolnej śmierci Boga w nas najczęściej nie widać z dnia na dzień. To dłuższy proces. Jednak, gdy zostanie uruchomiony, wówczas naprawdę trudno go przerwać.

Pamiętamy tę ewangeliczną historię opisującą uciekających uczniów z Jerozolimy do Emaus. Pamiętamy jak zalęknieni i wystraszeni umykali z Jerozolimy, która stała się miejscem, w którym zabito ich nauczyciela – Jezusa. Jakie było ich zdziwienie, gdy dołączył do nich mężczyzna, który nie słyszał nic o śmierci Mistrza. Dopiero pod wieczór, po całym dniu wędrówki zatrzymali się na odpoczynek. Zasiedli wspólnie przy stole. Ów mężczyzna wziął chleb połamał go, pobłogosławił i wręczył każdemu. Dopiero wówczas oczy, które były niejako na uwięzi, otworzyły się i poznali Go – Jezusa. Przy i tu uwaga. Przy łamaniu chleba, przy stole. Współcześnie często padają takie argumenty przeciwko obecności na niedzielnej Eucharystii: Że Pan Bóg jest wszędzie i wszędzie można się do Niego modlić i z Nim spotkać. Ale to właśnie przy stole, nie gdzie indziej i przy łamaniu chleba można Go prawdziwie spotkać, poznać i doświadczyć jego Miłości.

         Cóż można napisać na podsumowanie? Potrzeba nam powrócić do obecności stołu w życiu ludzkości. Potrzeba, aby każdy czytelnik, jeśli zgadza się z moją opinią wszędzie gdzie się znajdzie przypominał „znaczenie stołu” w życiu każdego człowieka. Jego wartości i treści. To, można powiedzieć jest zadanie niejako misyjne, aby uświadamiać w tym względzie innych. STÓŁ być musi i jest naprawdę bardzo, ale to bardzo potrzebny. Ten eucharystyczny w kościele jak i ten domowy, rodzinny. Kończąc te moje dzisiejsze dywagacje chcę jasno podkreślić, że to, co napisałem nie wyczerpuje całości zagadnienia, ni tematu, ale jest pewnym rzuceniem kwestii i zachętą do samodzielnej refleksji nad podjętą problematyką. Bądźmy ludźmi spotkania, których znakiem rozpoznawczym będzie stół.

Ks. Sławomir Bednarski/Prezes fundacji „Servire homini”