Brazylijski pisarz Plinio Corrêa de Oliveira, stwierdził kiedyś, że: „każdy z nas, czy mu się to podoba czy nie, pisze własną biografię”. Dodał przy tym, że: „W dzień sądu księga ta zostanie otwarta i odczytana”.
Corrêa de Oliveira bardzo szybko zauważył, że urzeczywistnianie „snu o budowie” nowego lepszego świata, w oka mgnieniu, zmieni się w „sen o destrukcji”, który zburzy nie tylko wzniesiony dotychczas gmach nowoczesności, ale przede wszystkim jego fundamenty.
W tym „nowym nieporządku”, widać wyraźnie, jak trwający marsz rewolucji wszedł w fazę negacji i rozpuszczania natury ludzkiej w tworzonej na potrzeby wojny kulturowej „nowomowy”. To tym bardziej przekonuje nas, że rewolucja kulturowa znajduje się u swego kresu.
I chyba dotarliśmy już do tego momentu, o którym w następujący sposób wyraził się Plinio Corrêa de Oliveira „Chaos i ponowoczesność zbliżają się do siebie, by w końcu nawzajem się w sobie rozpłynąć”. Musimy wykorzystać czas i chwilę kryzysu. Za wszelką cenę, musimy stać się chrześcijanami, którzy przestaną się jedynie przyglądać obszarom zawłaszczanym przez antykulturę, której przedstawiciele śmieją się nam prosto w twarz.
W dzisiejszym świecie to nie ateizm stanowi problem, lecz bierność nas chrześcijan, którzy nie do końca zdajemy sobie sprawę z tego, że dokonujące się obecnie zmiany w obrębie kultury, mówiąc wprost, trawiący obecnie naszą ojczyzną opisany przez Gramsciego tzw. „marsz przez instytucje”, wkroczył w swój kulminacyjny moment. Neomarksiści przy współpracy licznych postępowców, wyciągają obecnie ręce po dusze młodych ludzi. Ich macki sięgają do szkół, uczelni, filmu, sztuki, mediów, czy Internetu. Stygmatyzując terminem „faszysty”, każdego, kto się sprzeciwia ich ideologii, narzucają innym jedynie słuszną rację. Powtarzając wprost, że nie ma tolerancji dla wrogów naszych poglądów.
Patrząc na sytuację Kościoła na Zachodzie, można powiedzieć wprost, że po zdobyciu instytucji kształtujących kulturę i obaleniu moralności chrześcijańskiej, nadszedł czas dechrystianizacji Starego Kontynentu. Twórcy pseudokultury doprowadzili do tego, że: wyznawanie wiary, zgodnej z Credo Kościoła, jest dziś określane mianem fundamentalizmu.
Łącząc siły we wspólnym wysiłku na rzecz objęcia apostolską troską kultury, musimy pamiętać, że przykładaną obecnie do korzenia judeochrześcijańskiej tradycji siekierę neomarksizmu, należy koniecznie powstrzymać. Spadkobiercy myśli Marksa wiedzą dokładnie o tym, że kultura zakorzeniona jest w religii. To z niej do sztuki, moralności, a nade wszystko sposobu myślenia, rozchodzi się życiodajna siła w gałęzie społeczeństwa, niosąc im duchową siłę.
Nie da się wyplenić z człowieka pragnienia dążenia do posiadania życiodajnej prawdy, która w nim drzemie posiłkując się kulturą, która podpowiada mu: „Szukaj mnie”. Myślę, że wkrótce prawdą okaże się twierdzenie Thomasa Eliota, który twierdził, że: „Lud bez religii zrozumie w końcu, że nie ma po co żyć”.
No comment