„Tolerancja jest ostatnią cnotą upadającej cywilizacji”, powiedział Arystoteles. Jeżeli zadamy sobie nieco trudu, to z pewnością szybko dostrzeżemy moment zaaplikowania niniejszego terminu w przestrzeni historycznej. Kiedy to uczynimy, to z pewnością ulegniemy głębokiemu zdumieniu.

Zamiast rozpisywać się w nieskończoność na temat tolerancji, jeszcze raz powrócę do słów Arystotelesa twierdzącego, że: „Tolerancja jest ostatnią cnotą upadającej cywilizacji”. Wspomnianą definicję pozwolę sobie opatrzyć komentarzem, Dietricha von Hildebranda z fantastycznej publikacji „Koń Trojański w mieście Boga”:

To właśnie w tej książce von Hildebrand stwierdził, że w obecnej dobie „miejsce kategorii prawdy i fałszu zajęło pytanie, czy pogląd pewien jest dziś czynny, czy też należy do epoki minionej; czy jest aktualny, czy też przestarzały; żywy, czy martwy”. Widzimy jak na dłoni, że w detronizacji prawdy na rzecz mętnego pojęcia „żywotności”, widoczny jest aż nadto wpływ pragmatyzmu na otaczającą nas rzeczywistość. Tym samym zagadnienia z zakresu prawdy i wartości, ukazuje się jako przestarzałe, abstrakcyjne i nieinteresujące.

Dietrich von Hildebrand to człowiek, którego panicznie bał się nie tylko Hitler, ale również Franz von Papen. To własnie von Papen skarżył się dyktatorowi III Rzeszy na von Hildebranda i jego intelektualny opór wobec narodowego socjalizmu. Chociaż większość Niemców tolerowała narodowy socjalizm, to jednak von Hildebrand pozostawał wobec niego radykalnie nietolerancyjny. Jego aktywność intelektualna na tyle przeszkadzała nazistom, że zaraz na początku 1933 r. zmusili go do emigracji z Niemiec.

Wyjeżdżając z Niemiec nie omieszkał ostentacyjnie wyartykułować Niemcom, że nie będzie musiał żyć w kraju rządzonym przez zbrodniarzy. Piewca tolerancji o iście nazistowskim zabarwieniu, czyli Heinrich Himmler, wydał swym podwładnym rozkaz bezzwłocznego zamordowania Dietricha von Hildebranda.

Hildebrand, powtarzał często, że trwająca od oświecenia detronizacja prawdy na rzecz tolerancji niesie ze sobą szereg błędów i wypaczeń, na które trzeba odważnie reagować. Dlatego, nie wolno nam „chować sumienia”, do przysłowiowej kieszeni. Zwłaszcza w momencie, kiedy pod pozorem tolerancji narzuca się nam nietolerancję, która sprowadza wszytko do granic absurdu.

Dietrich von Hildebrand podpowiada nam, że sumienia nie można sprowadzić do roli niemego widza, który przymyka oczy na rzeczywistość, tolerując w ten sposób dopust w zakresie stosowania brutalnych środków względem tych osób, które przestało się uważać się za człowieka. Każde milczenie w momencie wyrządzania krzywdy drugiemu człowiekowi, jest równoznaczne przyzwoleniem i usypianiem sumienia.

Czasem tak sobie myślę, że współczesnemu światu potrzeba wielu Dietrichów von Hildebrandów, którzy bezpardonowo staną w obronie godności człowieka. Pewien niemiecki myśliciel, stały bywalec domu von Hildebrandów, opisuje Dietricha w następujący sposób: „Stanowczy i zdecydowany sprzeciw wobec totalitaryzmu, czy to w formie narodowego socjalizmu, czy marksizmu-leninizmu – przekonanie, za które w ciągu swojego życia zapłacił ogromną cenę, odzwierciedla pełną klarowność jego wizji moralnej i gotowość cierpienia za to, co uważał za prawdę”.

Konkludując, powiem szczerze, że każdego dnia musimy wcielać w życie zasadę pozostawioną nam przez Franciszka Salezego, który twierdził, że: „Miłość nakazuje ostrzegać zawsze głośno przed wilkiem, gdziekolwiek wdziera się on między owce”. 
AD

No comment

Dodaj komentarz