Myślę, że większość z nas doskonale kojarzy przedstawione przez Sørena Kierkegaarda w „Albo Albo-albo” opowiadanie o pożarze, który wybuchł w pewnym wędrownym cyrku w Danii. Wydarzenie to Kierkegaard zobrazował następująco: „Zdarzyło się w pewnym teatrze, że wybuchł pożar za kulisami. Pajac wyszedł przed kurtynę, aby powiadomić o tym publiczność. Myślano, że to żart, i klaskano w dłonie; pajac powtórzył wiadomość; bawiono się jeszcze bardziej. Tak właśnie myślę – koniec świata nastąpi przy ogólnym śmiechu i oklaskach dowcipnisiów, którzy będą myśleli, że to żarty”.
Od wielu lat liderzy nowej lewicy ubierając katolików w szaty pajaca lub jak ktoś woli bardziej delikatne określenie, w szaty błazna, artykułują wszem i wobec, że Kościół to tak na serio jeden wielki cyrk. Nic dziwnego, że w okraszonym tego rodzaju „tolerancją” klimacie, jakiekolwiek formy, próby odpowiedzi, przeciwdziałanie aktom profanacji i szyderstwa ze świętych symboli, powodują u lewicowych dogmatyków salwy śmiechu.
Nie powinno nas to za bardzo dziwić, ponieważ lewicowi aktywiści za jedyny rodzaj tolerancji uznają tolerancję represywną, której istotę wyartykułował główny ideolog nowej lewicy, niemiecki komunista Herbert Marcuse. Tolerancja represywna jest w stanie akceptować, tolerować i promować postulaty wypracowane jedynie przez postępową lewicę. Jednocześnie nie jest w stanie zaakceptować teorii, myśli, czy koncepcji sprzecznych z jej poglądami. W tej perspektywie postawa konserwatywna, religijna, tradycyjna, narodowa, czy katolicka, jest z góry uważana za koncepcję faszystowską, ponieważ w lewicowym rozumieniu, nie jest ona niczym innym jak tylko patologią, która nie może zasługiwać na jakąkolwiek formę tolerancji. Dlatego wszelkimi sposobami należy ją eliminować i zwalczać.
Od kogo lub czego najlepiej rozpocząć proces eliminacji lub eksterminacji, czy też wyśmiewania ważnych dla katolików wartości? Oczywiście od symboli i autorytetów. Wróćmy pamięcią wstecz do domagających się tolerancji dla swoich zachowań środowisk LGBT, które miały miejsce w 2019 r. pod Jasną Górą. Zabezpieczony przez naszych wolontariuszy materiał poraża, kiedy widzi się chociażby zamieszczoną na ikonie Matki Bożej Częstochowskiej tęczową aureolę. Biorący udział w wydarzeniu młodzi, podobno wykształceni ludzie, w większości to ci sami aktywiści, którzy chadzają w innych miastach Polski z biustonoszami na głowach podając się za siostry nieustającej przyjemności. Mając finansowe wsparcie od sędziwego antykatolika Sorosa, są niezwykle aktywni, rozbawieni i roztańczeni. Cóż, jest kasa, jest impreza i styl na życie. Dodatkowo uczestnicy częstochowskiej parady jakoś szybko zapomnieli nie tylko o tym, że miłość nie tylko nie wyklucza, ale też nie prowokuje.
Na fakt użycia sześciokolorowej tęczy na ikonie Matki Bożej oburzyły się również środowiska żydowskie. W kontekście wkomponowania tego typu tęczy w aureolę Matki Bożej Częstochowskiej napisali wprost, iż: „Argument, że sześciokolorowa tęcza symbolizująca ruch LGBT jest w jakiś sposób zgodna z symbolem biblijnego Przymierza (siedmiokolorową tęczą), jest kłamliwy lub – co najmniej – błędny. Te dwie tęcze, te dwa symbole pozostają w kulturowym konflikcie”.
O ile błędny i kłamliwy okazał się argument z sześciokolorową tęczą wpisaną w aureolę Maryi pod Jasną Górą, o tyle uczestnicy ostatnich zamieszek w Warszawie posunęli się jeszcze dalej w kwestii profanacji wizerunku Królowej Polski, umieszczając na aureoli symbol w formie wulgaryzmu skierowany pod adresem obozu zjednoczonej prawicy. Napis „J***Ć P*S”, wpisany w aureolę tak ważnego dla nas Polaków wizerunku Matki Bożej, to przejaw chamstwa i podłości, na który nie odważyli się nawet ludzie Hitlera czy Stalina. Mimo wszystko młodzi uczniowie Marksa z partii Razem, nie omieszkali pochwalić się tym faktem, zamieszczając sprofanowany wizerunek Matki Bożej na swym oficjalnym facebookowym profilu. Z drugiej strony nie można się temu dziwić, skoro sam George Orwell przekonywał nas o tym, że: „Lewicowość to rodzaj fantazji masturbacyjnej, dla której świat faktów nie ma najmniejszego znaczenia”.
Dziś również całe odium zła skupia się na osobie papieża, św. Jana Pawła II. Wystarczy przejrzeć strony polskojęzycznych portali, gazet i mediów, by przekonać się o tym, że rozpoczęty przez neomarksistów na szeroką skalę proces kolonizacji kulturowej, wykorzeniający młode pokolenia z przynależności kulturowych i religijnych, trwa w najlepsze. Dodatkowo temu procesowi towarzyszy atak na Papieża Polaka i środowisko bezpośrednio z nim związane.
Lewicowa fantazja w perspektywie faktów jest naga. Nawet wówczas, kiedy stać ją jedynie na prowokację w postaci doklejenia w nazwie Alei Jana Pawła II wyrażenia zmieniającego sens treści zapisu. W perspektywie faktów, a nie pomówień, zadajemy sobie pytanie o to, co ma nam sugerować zapis: „Aleja ofiar Jana Pawła II”? Chyba tylko jedno, kolejny „rodzaj fantazji masturbacyjnej, dla której świat faktów nie ma najmniejszego znaczenia”.
Znamy waszą taktykę doskonale. Wiemy dobrze o tym, że dyktat rewolucji kulturowej ze swego założenia musi uchodzić zawsze za antykatolicki. Ponadto sugerowanie, że poprzez nieustanne powtarzanie w przestrzeni publicznej argumentów rewolucji kulturowej w formie środka dydaktycznego, który zapewnić ma najskuteczniejsze oddziaływanie na umysłowość ludzi, jest w rzeczywistości fikcją pozbawioną logiki.
Zwalczany przez lewaków papież Jan Paweł II przypominał nam aż nadto, że jedynie naród, który posiada zdrowego ducha i czułe sumienie, jest w stanie kreować przyszłość. I tutaj rozbija się cała lewacka logika, której ze względu na materializm brakuje zdrowego, czułego sumienia oraz ukierunkowania swojej wizji na realną przyszłość. Czy można się dziwić? Chyba nie. W końcu przecież „mądrość nie polega na sprycie, ale na umiejętności obstawania przy prawdach oczywistych. Ten przetrwa, kto wybrał świadczenie prawdom oczywistym. Kto wybrał chwilową iluzję, by na niej zarobić, ten przeminie wraz z iluzją”.
Zatem w gąszczu prowokacyjnych profanacji i dyskredytowania autorytetów życzę liderom nowej lewicy szybkiego przemijania wraz z iluzją.
No comment